Droga prowadząca od utraty kontroli nad piciem alkoholu do decyzji o poszukiwaniu pomocy w swojej trudnej, chorobowej sytuacji u specjalistów zwykle jest bardzo długa i pełna przeszkód. Droga zmierzająca do świadomego leczenia choroby jest jeszcze dłuższa. Zarówno ilość jak i siła „psychologicznych przeciwności”, które stają w poprzek na drodze do leczenia alkoholizmu jest tak duża, że fakt iż do niego w ogóle dochodzi może się wydawać nieco zaskakujący. W tym miejscu chcielibyśmy przyjrzeć się najczęstszym z nich:
1. Zaprzeczanie chorobie
Osoba uzależniona konfrontowana przez bliskich ze skutkami swojego nałogowego funkcjonowania zwykle przyjmuje obronną postawę, która przez lata pogłębiającego się uzależnienia rozrasta się nierzadko do gigantycznych rozmiarów.
W naszej kulturze bycie tzw. „alkoholikiem” rodzi wiele pejoratywnych skojarzeń. Stereotypowy „alkoholik” to osoba będąca w skrajnej degradacji: moralnej, społecznej, fizycznej i psychicznej, pijąca codziennie, bezdomna itd.. Niewiele osób wie, że to obraz jedynie 3 do 5 procent osób uzależnionych. Pozostali albo nie dożywają do takiego stadium choroby albo przestają pić i zaczynają zdrowieć. Można powiedzieć, że 95 do 97 procent osób uzależnionych od alkoholu w odpowiedzi na sugestie, że „mają problem” bez trudu zestawi stereotypowy obraz z własnym i uzyska uspokajające wnioski. Skoro potrafię sobie (i często także innym) udowodnić, że nie jestem chory to dlaczego miałbym się leczyć?
2. Iluzyjne i magiczno-życzeniowe myślenie o swojej sytuacji
Częste używanie alkoholu sprzyja zastępowaniu racjonalnego myślenia myśleniem magiczno-życzeniowym, w którym wnioski nie wynikają logicznie z przesłanek ale z marzeń i aktualnie przeżywanych uczuć. Można powiedzieć, że chory w swoim myśleniu zaczyna się wówczas upodabniać do dziecka. W świecie marzeń i fantazji ilość wypijanego alkoholu nie jest za duża, skutki nadużywania nie wyglądają tak źle, a problemy jakoś się rozwiążą ponieważ wszystko zawsze kończy się dobrze. W takich warunkach decyzja o leczeniu wydaje się koszmarem na własne życzenie.
3. Lęk przed zmianami/ naruszeniem poczucia bezpieczeństwa – utratą nałogowego sposobu regulowania uczuć
Zmiany naruszają poczucie bezpieczeństwa poprzez stres, który implikują. Dla osoby chorej zmiana polegająca na stałym utrzymywaniu abstynencji oznacza (przynajmniej okresowo) doświadczanie stresu o skrajnym nasileniu.
Myśl o przerwaniu picia „na stałe” u uzależnionego mniej lub bardziej świadomie musi się zawsze wiązać z przewidywaniem niesamowicie przykrych konsekwencji. Stan ten wynika z trafnej intuicji, która podpowiada osobie chorej, że zostanie ona pozbawiona głównego środka za pomocą którego przystosowywała się do zmiennych warunków rzeczywistości.
Z jednej strony osoba doświadcza wielu przykrych, zarówno fizjologicznych jak i psychicznych konsekwencji odstawienia, z drugiej – stoi przed nią perspektywa życia w tych konsekwencjach bez środka poprzez który radziła sobie z napięciem, lękiem, stresem. Nie dość, że przewlekły zespół abstynencyjny (trwający zwykle kilka miesięcy) „funduje” osobie uzależnionej nieprzyjemną zmienność nastrojów, to jeszcze wszelkiego rodzaju skutki destrukcji alkoholowej z dnia na dzień w trzeźwiejącym umyśle stają się coraz bardziej wyraźne, a przez to wysoce dolegliwe. W takich warunkach myśl o podjęciu terapii musi przegrywać w zestawieniu z myślą o remedium na wszystko jakim dla osoby uzależnionej jest alkohol.
4. Iluzja kontroli
Upośledzenie kontroli picia jest jednym z objawów uzależnienia. Osoba chora nie potrafi kontrolować ilości lub częstotliwości sięgania po alkohol. To zjawisko jest wyraźne dla otoczenia ale nie dla samego uzależnionego, który często podejmuje liczne próby kontrolowania picia. Przez lata picia na tych próbach ludzie często budują poważnie nadszarpnięte licznymi porażkami poczucie własnej wartości. Inni myślą, że nie potrafię kontrolować swojego picia – udowodnie im, że się mylą. Tygodniowe, miesięczne, trzymiesięczne, półrocze, a nawet roczne okresy abstynencji choć nie czynią z osoby uzależnionej zdrowego człowieka – nie leczą choroby, to często tworzą iluzję kontroli. Skoro mam poczucie, że kontroluję swoje picie, to na pewno nie jestem uzależniony, a jeśli nie jestem uzależniony, to po co miałbym się leczyć?
5. Mity dotyczące leczenia/ tzw. odwyku
W skojarzeniach znacznej większości ludzi pokutuje nadal obraz odwyku, któremu blisko do osadzonego w murach szpitala psychiatrycznego detoksu sprzed ćwierć wieku. Wyobrażenie to nie ma jednak nic wspólnego ze współczesnymi placówkami, w których realizowana jest terapia uzależnienia od alkoholu. Jak wielki jest kontrast pomiędzy wyobrażeniami, a realiami najlepiej odzwierciedlają reakcje pacjentów bezpośrednio przyjmowanych na leczenie. Zwykle mówią o tym, że nastawiali się na najgorsze i że nie mogą uwierzyć, iż nie będą faszerowani lekami psychotropowymi oraz że nie zostaną poddani elektrowstrząsom. Nie ma wątpliwości, że takie stereotypowe myślenie o placówkach zajmujących się lecznictwem odwykowym silnie demotywuje chorych do podjęcia leczenia.
Powyższe przeszkody mogą wyjaśniać dlaczego pomimo wyraźnych, negatywnych skutków nałogowego funkcjonowania osoby chore nie poszukują pomocy. Bez dramatycznych wydarzeń bądź presji ze strony bliskich (np. w formie wniosku do Gminnej/Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych o tzw. przymusowe leczenie) osoba uzależniona często pozostaje więźniem własnych chorobowych doświadczeń i iluzji.